Justyna Tomska

Poetka, autorka tomu wierszy List do patomorfologa (2021, ZNAK) oraz scenariuszy teatralnych. Laureatka Świrszczyńskiej (2019); Poświatowskiej (2020); Młodej Poezji w ramach 9. Festiwalu Miłosza w 2020 r.; Nagrody Miasta Literatury UNESCO (2021). Za List nominowana do Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego ORFEUSZ (2022).

Do przeczytania online:


List do patomorfologa

Znak 2021

„List do patomorfologa” to nietypowy tytuł dla książki poetyckiej. Justyna Tomska w sposób zaskakująco bezpośredni opowiada o dwóch śmierciach. Pierwsza to śmierć ojca – ta dokonana, zostawiająca bohaterkę z listą spraw do załatwienia, druga, czyli śmierć matki, wydarza się stopniowo, coraz bardziej zawłaszcza życiową przestrzeń, nie może się dopełnić. Z czasem to niedopełnienie staje się tak dotkliwe, że patomorfolog stwierdzający zgon pierwszego z rodziców zaczyna być traktowany jak przyjaciel rodziny, ktoś, do kogo można się zwracać w intymnej formie listu. Gdy druga śmierć ostatecznie się nie wydarza, bohaterka wierszy pyta: „co potem zrobić z tą energią czekania. Z energią bycia właściwie pewnym”. W debiutanckim tomie Tomska czule i odważnie mierzy się z odchodzeniem najbliższych. „List do patomorfologa” to poruszające świadectwo córczanej miłości.

Kup książkę


List ósmy do patomorfologa

Czy ktoś kiedykolwiek panu wstał?
Rozgrzał się od pańskich dłoni i nagle
zupełnie
zupełnie
znienacka
podniósł głowę i rzekł:
a gdzie ja do cholery jestem? I zszedł
ze stołu i wrócił do domu?
A pan wtedy co?
Bo ja się tak napięłam z powodu nadchodzącej śmierci matki,
że kupiłam solidną ławkę na jej grób.
Na lata.
Za wcześnie.
Więc gdy ta śmierć nie przyszła, to poczułam,
wstydzę się, ale poczułam: rozczarowanie.
Pan to zna?
I co potem zrobić z całą tą energią czekania?
Z energią bycia właściwie pewnym.
To energia burzy na Słońcu.
Pan wie?
I potem się gaśnie,
gaśnie
na wiele tygodni,
bo nie jest się w stanie udźwignąć tej ulgi.


PS

Pan pyta, co w końcu z tą ławką.
Wstawiłam do kominkowego,
nakryłam miękką
kapą.
Czasami z matką siadamy
na niej z kubkiem kawy
w ręku
i patrzymy w ogień.

„Zachwycające migawki o śmierciach, ale przede wszystkim o najintensywniejszych doznaniach tego, że się jest. List do patomorfologa odsyła nas do własnej historii. Konfrontuje z doświadczeniami, których nie chcemy lub nie potrafimy nazwać. Za to Justyna Tomska robi to świetnie.”

MIRA MARCINÓW